Powrót


Spotkanie twarzą w twarz.


Bardzo często jest tak, że nie zwracamy uwagi na drobiazgi, a przecież z nich składa się życie. Może mi ktoś zarzucić, że jest to trochę nienormalne, ale po lekturze książki ks. Tischnera „Filozofia dramatu” zacząłem się zastanawiać i obserwować ludzkie twarze. Przechodząc obok ludzi mi dobrze znanych i obok nieznajomych patrzyłem na ludzką twarz i próbowałem i myślałem wtedy, że w niej musi się kryć jakaś tajemnica. Twarz to taka część ciała, która nieustannie jest odkryta, można by powiedzieć, że jest najbardziej naga. Zimą nawet nosimy rękawiczki na rękach, a twarz pozostaje nadal naga. W każdej sytuacji naszego życia, w każdym miłym i strasznym wydarzeniu, w szczęściu i w rozpaczy twarz „bierze udział”. Jest ona tak samo naga w chwili urodzin jak i w chwili śmierci. Porównują twarz do czystej tablicy (tabula rasa) jest ona przez cały okres życia zapisywana wszystkimi wydarzeniami, uczuciami i przemyśleniami. W twarzy zawarta jest osobista historia życia każdego człowieka. Jak twarz innego człowieka odbieram ja? Co twarz „mówi”? Jak się objawia? Jaki mamy dostęp do twarzy innego? To niektóre pytania, na które chciałbym dać odpowiedź. Posłużę się przy tym tekstami ks. Józefa Tischnera i Emmanuela Levinasa, którzy – moim zdaniem – najlepiej przedstawiają interesujące mnie kwestie. Twarz innego człowieka widzimy najlepiej mając z nim kontakt, czyli spotykając go. Proponuję zatem, aby zacząć właśnie od tego – czym jest spotkanie?
Polskie słowo d o ś w i a d c z e n i e składa się z dwóch elementów: do i świadczenie. Pierwszy wskazuje na dążenie, a drugi na świadectwo. Wzięte razem znaczą: dochodzenie do świadectwa. W ten sposób ujmując pojęcie doświadczenia trzeba stwierdzić, że dane jest nam tylko jedno rzetelne doświadczenie w pełnym tego słowa znaczeniu, a mianowicie doświadczenie drugiego człowieka – spotkanie z nim. Wszelkie inne rodzaje doświadczeń są tylko pomniejszoną odmianą doświadczenia innego człowieka.
Doświadczamy innego spotykając go. Spotkać to cos więcej niż mieć świadomość, że inny jest obecny obok mnie lub przy mnie. Wmieszany w tłum uliczny mam świadomość, że obok mnie są inni ludzie, co jednak nie znaczy, że ich spotykam. Spotkanie jest wydarzeniem i pociąga za sobą istotną zmianę w przestrzeni obcowań. Spotkanie z innym człowiekiem może stać się dla nas budujące lub też destrukcyjne w różnych dziedzinach naszej osobowości. Zastanówmy się zatem nad tym co jest rzeczą ważną, podstawową czy też istotną w spotkaniu z innym człowiekiem.
Dla lepszego zobrazowania przywołam dwa przykłady jakże różnych spotkań, które znamy z literatury antycznej i z Biblii. Odys powodowany tęsknotą wraca do ziemi, którą opuścił i na swej drodze spotyka ludzi, którzy są dla niego raczej przeszkodą aniżeli pomocą na tej drodze. Inaczej zaś Abraham, który powołany przez Boga ze swej ziemi, którą dobrze znał wyrusza z nadzieją ku ziemi obiecanej. Na swej drodze także spotyka ludzi, którzy w Tym wypadku są dla niego posłańcami Boga, są śladem pozostawionym przez Nieskończonego. Widać więc jak wielka może być rozmaitość spotkań.
W tym momencie chciałbym się powołać na ciekawy pogląd Emmanuela Levinasa. Twierdzi on, że inny człowiek dochodzi do nas dzięki epifanii twarzy. Twarz innego jest śladem Transcendencji. Przyjmować innego znaczy zarazem dochodzić do Boga. Dochodzimy do Boga, dając świadectwo Bogu o innych.
Słowem kluczowym opisującym spotkanie jest „twarz”. Rzeczy mają wyglądy, ludzie mają twarze. Rzeczy zjawiają się przez wyglądy, twarze objawiają się.
Levinas stwierdza, że nie można traktować twarzy innego jako fenomenu czyli zjawiska przejawiającego się. Twierdzi on, że dostęp do twarzy jest raczej etyczny. Mówi w wywiadzie: „Istnieje przede wszystkim sama szczerość twarzy, jej szczera ekspozycja bez ochrony. Skóra twarzy pozostaje w najwyższym stopniu obnażona. Najbardziej naga, jakkolwiek nagością dostojną. (...) Twarz jest wystawiona, zagrożona, jakby zapraszała do aktu przemocy. Jednocześnie jest tym co zabrania nam zabijać. „Nie zabijaj”, to pierwsze słowo twarzy. Teraz to już polecenie. W objawieniu twarzy zawarte jest pewne przykazanie, jakby mówił do mnie nauczyciel.”
Z pewnością twarz innego nie jest zjawiskiem w klasycznym tego słowa znaczeniu – nie jest fenomenem poza którym miałaby się ukrywać jakaś rzecz sama w sobie. Twarz innego jest nam dana. Można wskazać na moment czasowy, w którym dopełnia się epifania twarzy. Twarz bowiem jest nam dana właśnie w epifanii – objawieniu czy ujawnieniu. W epifanii inny ukazuje swą prawdę. Staje przed nami jako taki, obnażony i ziszczony, nakazujący i zobowiązujący. Jednak epifania twarzy nie przynosi nam żadnej wiedzy w potocznym tego słowa znaczeniu. Tym co przynosi jest inny człowiek jako taki w pełni swego człowieczeństwa, staje wobec nas jako prawdomówny. Doszliśmy już do spotkania dwojga ludzi twarzą w twarz. Patrzymy na twarz drugiego i co z tego wynika? Można by zapytać jaki mamy dostęp do twarzy drugiego. Czy odnosić się jak do przedmiotu cielesnego, zjawiska? Odpowiedź na to pytanie podsuwa Levinas, mówi: „Myślę, że dostęp do twarzy jest od razu etyczny. Kiedy widzi pan nos, oczy, czoło, podbródek, i może je pan opisać, zwraca się pan ku bliźniemu jak ku przedmiotowi. Najlepszym sposobem spotkania bliźniego jest niezauważenie nawet koloru jego oczu! Kiedy obserwuje się kolor oczu, nie pozostaje się w relacji wspólnotowej z bliźnim. Zapewne, relacja z twarzą może być zdominowana przez percepcję, lecz to co specyficznie jest twarzą, nie sprowadza się do percepcji”. Każde objawienie potrzebuje materii, którą mogłoby się posłużyć, ale nie zamieszkuje ono tej materii tak, jak rzecz zamieszkuje swój przejaw. Twarz znaczy. Nie tak jednak jak znaczą znaki, symbole, metafory. Twarz jest śladem, na niej wyryta jest przeszłość człowieka, niektórzy twierdzą nawet, że w twarzy można zobaczyć przyszłość człowieka. Można by zapytać czego śladem jest twarz innego?. Na to pytanie odpowiedź daje Levinas. Mówi on, że twarz innego jest śladem Nieskończonego: „Ślad nie jest znakiem, jak inne znaki. Odgrywa on również rolę znaku. Może on być brany jako znak. Detektyw bada jako znak wszystko, co zbrodniarz pozostawił na miejscu zbrodni, myśliwy idzie za śladem odbijającym kroki zwierzęcia, na które poluje, historyk na podstawie pozostawionych przez przeszłość szczątków odkrywa dawne cywilizacje jako horyzont naszego świata. (...) Ślad traktowany jako znak ma w sobie coś jeszcze – coś, co odróżnia go od innych znaków: znaczy on poza intencją znaczenia i poza wszelkim projektem, w którym mógłby być zamierzony. Gdy pewne transakcje reguluje się poprzez czeki, aby zapłata pozostawiła ślad, ślad ów wpisuje się w sam porządek świata. Wyrasta ponad wrażenie. Jego pierwotne znaczenie bierze się z odcisku jaki pozostawia ten, kto pragnął zatrzeć swoje ślady, by popełnić na przykład zbrodnię doskonałą. Ten, kto pozostawił ślady, zacierając ślady nie chce nic powiedzieć i nic uczynić przez ślady, które pozostawił. Narusza porządek w sposób niemożliwy do naprawienia. On minął absolutnie. Być – pozostawiając ślad, to mijać, odchodzić, rozstawać się.”
Twarz, która się objawia, mówi. Co mówi? Mówi: „Nie zabijaj!” innymi słowy: nie czyń tego, co możesz uczynić z każdym innym bytem – nie zdepcz, nie podcinaj, nie pożeraj, nie płać odwetem. Są różne sposoby zabijania. Mowa twarzy oznacza, że w chwili spotkania pojawia się również groźba zabójstwa. A bierze się ona z tego, że człowiek żyje na scenie świata niewątpliwie dzięki zabójstwom dokonywanym na roślinach i zwierzętach. Łatwo więc może zatracić widzenie różnicy między zwierzętami a ludźmi. Ale czy tylko na tym polega groźba zabójstwa? Oznaczałoby to, że człowiek może zabić człowieka jakby przez pomyłkę, nie pamiętając różnicy między nim a resztą jestestw. Tymczasem życie pokazuje, że jest inaczej. Człowiek może zabić innego świadomie, twarzą w twarz. Może mordować. Jeśli więc twarz ustanawia zakaz morderstwa, to jest to możliwe, tylko dlatego, że w samej twarzy wyłania się jakaś niezrozumiała pokusa mordu. Twarz – powie Levinas: „jakby zaprasza do aktu przemocy”, by następnie rzec: „nie morduj”.
Twarz innego stawia nas w krzyżowym punkcie świata. Ten kto posiada twarz jest inny. Odbiera wiążącą moc czynnościom i projektom czynności, które poprzedzają nasze ruchy w świecie. Nie daje się opisać przy użyciu pojęć, którymi opisujemy rzeczy. Domaga się innego języka niż język ontologii. Właściwym językiem jest tu język etyki. Nazywamy „etyczną” relację między terminami, gdy jeden nie jest powiązany z drugim ani przez syntezę umysłu, ani przez relację podmiotu i przedmiotu, gdy jednakże jeden ciąży ku drugiemu, narzuca się, znaczy dla niego, gdy wiąże ich intryga, której wiedza nie potrafi ani wyczerpać, ani rozwikłać. Tak więc kształtuje się nasza relacja wobec spotkanego drugiego człowieka.
W epifanii twarzy rozbrzmiewa swego rodzaju istota człowieka – bo trudno wyobrazić sobie człowieka bez twarzy.


Powrót